Dawne Zawiercie w fotografiach i opowiadaniach

Stefan Stefañski

Zbigniew Żubr: Moje Zawiercie 1945-1949

Strona główna » Opowiadania » Zbigniew Å»ubr: Moje Zawiercie 1945-1949

StyczeÅ„ 1945. Mam niecaÅ‚e 14 lat. Rodzice zakazujÄ… oddalać siÄ™ od domu, bo lada chwila rozpocznÄ… siÄ™ walki. Widać tÅ‚umy przerażonych niemieckich cywilów, oczekujÄ…cych z toboÅ‚kami na pociÄ…gi na zachód. Już nie widać znienawidzonych mundurowych, za to coraz wiÄ™cej pojazdów wojskowych, jadÄ…cych ul. GórnoÅ›lÄ…skÄ… w kierunku Siewierza. Plotki, że bombardowane bÄ™dÄ… fabryki, m.in. zakÅ‚ady TAZ, w których ostatnio funkcjonowaÅ‚y sortownie czy szwalnie niemieckich mundurów. Mieszkamy blisko tych zakÅ‚adów, wobec czego rodzice przenoszÄ… mnie i brata do znajomych mieszkajÄ…cych dalej.

NocÄ… 20 stycznia Rosjanie prawie bez żadnych walk przejeżdżajÄ… przez miasto, kierujÄ…c siÄ™ w kierunku  zachodnim.

Wczesnym rankiem widzÄ™ obok domu zabitego, umundurowanego „wÅ‚asowca” (byli to Rosjanie lub UkraiÅ„cy  wcieleni do niemieckiego wojska, ale jako element niepewny byli wystawiani na najgroźniejsze pozycje – pierwsi musieli atakować, ostatni uciekać). Kilka godzin później zwÅ‚oki nadal leżaÅ‚y, ale już tylko boso i bieliźnie.

Odprężenie – coraz wiÄ™cej ludzi na ulicach. ZachodzÄ™ do Jurka, który mieszkaÅ‚ nieopodal, na parterze domu przy przelotowej ulicy. U niego i u sÄ…siadów zakwaterowano na krótko rosyjskich żoÅ‚nierzy. Åšmiertelnie zmÄ™czeni, Å›piÄ… pokotem na podÅ‚odze. Obdarci, karabiny na sznurkach lub krawatach. Rozkazali matce Jurka, by daÅ‚a im jeść. MiaÅ‚a tylko kartofle i trochÄ™ cebuli. WyjÄ™li z plecaka kawaÅ‚ek starej sÅ‚oniny na okrasÄ™ i to wystarczaÅ‚o, byli zadowoleni.

Dalej w centrum miasta ludzie zbiedzeni wojnÄ… zabierajÄ… z poniemieckich sklepów i urzÄ™dów wszystko, co siÄ™ da. TÅ‚umy wynoszÄ… z zakÅ‚adów TAZ niemieckie mundury, koce, obuwie, odzież (jeszcze  przez kilka miesiÄ™cy widać byÅ‚o na ulicach ludzi w poniemieckich ubiorach).

Widać i czuć nastrój odprężenia i radoÅ›ci, aczkolwiek nadal bieda i gÅ‚ód, a do koÅ„ca wojny daleko. Ludzie wysiedleni z wÅ‚asnych mieszkaÅ„ powracajÄ… do nich, my też wróciliÅ›my do domu zarekwirowanego w 1939 r. Organizuje siÄ™ administracja miejska, milicja, ochrona fabryk.

SzkoÅ‚y jeszcze nie dziaÅ‚aÅ‚y, a ja czternastolatek ogarniÄ™ty euforiÄ… wyzwolenia zgÅ‚osiÅ‚em siÄ™ jako ochotnik do pomocy do rosyjskiego szpitala wojskowego. Z dumÄ… obnosiÅ‚em przepustkÄ™ uprawniajÄ…cÄ… do swobodnego poruszania siÄ™ nocÄ… po mieÅ›cie, a po pracy przynosiÅ‚em do domu przydziaÅ‚owe póÅ‚ bochenka chleba.

Niestety po niedÅ‚ugim czasie moja poczÄ…tkowa euforia  zgasÅ‚a. Ranni żoÅ‚nierze czÄ™sto caÅ‚e dnie leżeli w nieludzkich warunkach, jÄ™czÄ…c z bólu, prawie bez pomocy medycznej, ponieważ opieka medyczna skÅ‚adaÅ‚a siÄ™ z felczera i sanitariuszy, brakowaÅ‚o leków, Å›rodków przeciwbólowych i materiaÅ‚ów opatrunkowych. PomagaÅ‚em, jak mogÅ‚em. NajczÄ™stszym tematem rannych byÅ‚y oczywiÅ›cie wódka i papierosy. ByÅ‚em za mÅ‚ody, by nagabywali mnie o najczÄ™stsze przedmioty pożądania, jakim byÅ‚y dla nich „czasy”, tzn. zegarki. KiedyÅ› zobaczyli u mnie blaszane pudeÅ‚eczko po niemieckich papierosach. Strasznie ich to zachwyciÅ‚o – takich papieroÅ›nic jeszcze nie widzieli, prosili bym wszÄ™dzie tego szukaÅ‚, a oni chÄ™tnie to kupiÄ…. WyszperaÅ‚em kilkanaÅ›cie pudeÅ‚ek, a oni rzetelnie wywiÄ…zali siÄ™ z przyrzeczenia. DostaÅ‚em kilkanaÅ›cie rosyjskich banknotów, zupeÅ‚nie nie znajÄ…c ich wartoÅ›ci. Potem okazaÅ‚o siÄ™ że sÄ… to bezwartoÅ›ciowe, dawno wycofane z obiegu „czerwoÅ„ce”.

WiosnÄ… 1945 r. tak jak przyroda, zaczęły w Zawierciu rozkwitać wszelkie inicjatywy samorzÄ…dowe, polityczne, mÅ‚odzieżowe, zaczÄ™to uruchamiać szkoÅ‚y. SwÄ… dziaÅ‚alność prowadziÅ‚y partie – Polska Partia Robotnicza, Polska Partia Socjalistyczna, Stronnictwo Demokratyczne, Polskie Stronnictwo Ludowe, a także organizacje: ZwiÄ…zek MÅ‚odzieży Wiejskiej, Organizacja MÅ‚odzieżowa Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego, harcerstwo, Sodalicja MariaÅ„ska, PCK, Towarzystwo Ziem Zachodnich, kluby sportowe i inne. Å»ycie wracaÅ‚o do normy.

Dla mnie, czternastolatka, najważniejszym momentem byÅ‚o przyjÄ™cie do mÄ™skiego gimnazjum ogólnoksztaÅ‚cÄ…cego, mieszczÄ…cego siÄ™ w przedwojennym budynku przy przecznicy od ulicy PiÅ‚sudskiego (nazwy ulicy nie pamiÄ™tam). Koledzy z klasy w różnym wieku, czÄ™sto o cztery lata starsi, bo wojna przerwaÅ‚a im edukacjÄ™, część z Zawiercia, część ze wsi, sporo przesiedleÅ„ców z Kresów Wschodnich. Wielu byÅ‚o póÅ‚sierotami – niektórzy wiedzieli, że ich ojcowie lub matki zginÄ™li w niemieckich obozach koncentracyjnych, a niektórzy dopiero potem dowiedzieli siÄ™, że zginÄ™li w Katyniu czy innych miejscach zagÅ‚ady sowieckiej. Grono pedagogiczne też z różnych stron Polski. Byli to wspaniali ludzie, apolityczni, naprawdÄ™ chcieli nas jak najwiÄ™cej nauczyć. Celowo nie wymieniam nazwisk, bo mógÅ‚bym przypadkiem kogoÅ› pominąć, a tego nie chcÄ™. ZresztÄ… napisano kilka monografii o Zawierciu, i tam sÄ… wszyscy wymienieni.

W tym czasie rozpoczęły działalność inne szkoły średnie: Gimnazjum Żeńskie, Pedagogiczne, Handlowe i Techniczne.

Ponieważ w tym okresie nie byÅ‚o jeszcze żadnych nacisków ideowo-politycznych, przyjÄ™to przedwojennÄ… zasadÄ™, że nasze gimnazjum (i chyba też inne) zbiera siÄ™ w każdÄ… niedzielÄ™ przed szkoÅ‚Ä… i zwartymi kolumnami, w ósemkach, ze Å›piewem maszerujemy do koÅ›cioÅ‚a na mszÄ™ o godz. 10.

Niestety maÅ‚o przeżywaÅ‚em religijnÄ… treść tych pochodów, natomiast najbardziej zapamiÄ™taÅ‚em miÅ‚y tÅ‚ok w bramie koÅ›cioÅ‚a, gdy razem z dziewczÄ™tami tÅ‚oczyliÅ›my siÄ™ do wyjÅ›cia, a potem niemal rytualny spacer na gÅ‚ównÄ… ulicÄ™ 3 Maja, by go zakoÅ„czyć w Parku Miejskim, gdzie byÅ‚a okazja nawiÄ…zać ciekawe znajomoÅ›ci, tak miÅ‚e w okresie dojrzewania.

Wszystko w tym 1945 było dla mnie nowe, ciekawe i fajne.

- i chodzenie na mecze piÅ‚karskie KS Warty na boisko na Argentynie (zapamiÄ™taÅ‚em niewybredny dowcip, jaki krążyÅ‚ wÅ›ród kibiców: „Dlaczego Warta na mecze wyjazdowe wyrusza w trzy ciężarówki? Bo w pierwszej jadÄ… zawodnicy, w drugiej kibice, a w trzeciej kamienie…”)

- i chodzenie wieczorami do parku, gdzie żoÅ‚nierze radzieccy rozpinali ekran i z agregatu na ciężarówce wyÅ›wietlali rosyjskie filmy – a dla mnie byÅ‚ to pierwszy kontakt z kinematografiÄ…

- i widok pierwszego żołnierza w polskim mundurze

- i pierwszy wyjazd na kolonie do Siewierza

- i pierwsze wycieczki na CenturiÄ™ i do KÄ…dzielowa

- i pierwsze prażonki

- i wiele innych, choć dziś określiłbym je jako banalne

Moje wspomnienia o Zawierciu dotyczą miasta o innej topografii niż dzisiejsza. Dziś jest ładniejsza zabudowa i budynki, dawniej była ładniejsza przyroda.

W mieÅ›cie byÅ‚o pięć stawów:

 - pierwszy, w dzielnicy Warty, jako zbiornik retencyjny dla Huty. Czysta woda, można byÅ‚o popÅ‚ywać.

 - drugi, w Parku Miejskim, dziÅ› go niestety nie ma.

 - trzeci, w parku SzymaÅ„skiego, na potoku pÅ‚ynÄ…cym z Argentyny przez Lasek Fabryczny, dziÅ› go nie ma.

 - czwarty, przy ul. KoÅ›ciuszki, blisko torów kolejowych, dziÅ› go nie ma.

 - piÄ…ty, za torami, przy ul. 11 Listopada, jako zbiornik retencyjny dla TAZ. DziÅ› go nie ma.

A szkoda, że ich nie ma. Można byÅ‚o Å‚apać rybki, Å›lizgać siÄ™ na Å‚yżwach, a w niektórych kÄ…pać siÄ™.

Było więcej zieleni. Miedzy ul. Sienkiewicza a ul. Piłsudskiego był tzw. Lasek Fabryczny, dziś na tym terenie wybudowano kompleks sportowy.

Nieopodal Zawiercia, w lasach, jest źródÅ‚o rzeczki Centuria. Na tej rzeczce byÅ‚y dwa stawy z przecudnie czystÄ… i zimnÄ… wodÄ…, zasilajÄ…ce dwa wodne mÅ‚yny. DziÅ› zostaÅ‚a tylko rzeczka, a mÅ‚yny przestaÅ‚y dziaÅ‚ać.

PamiÄ™tam wiosenne żartobliwe zawody sportowe: kto wolniej przejdzie na bosaka przez tÄ™ szeroko rozlanÄ…, zimnÄ… rzeczkÄ™… NagrodÄ… byÅ‚ katar.

Po drugiej stronie torów, w kierunku na DÄ…browÄ™, za Technikum Mechanicznym, byÅ‚ kolejny „aquapark” –KÄ…dzielowa. ByÅ‚ to szeroko rozlany staw na spiÄ™trzeniu maÅ‚ej rzeczki, Å›wietne miejsce do kÄ…pieli.

Zawiercie byÅ‚o miastem wybitnie przemysÅ‚owym. Rytm i rozwój miastu nadawaÅ‚y liczne zakÅ‚ady przemysÅ‚owe:

- Huta HulczyÅ„skiego (tak siÄ™ dawniej mówiÅ‚o i pisaÅ‚o, dziÅ› podobno „HuldczyÅ„skiego”)

- Zakłady Bawełniane TAZ

- Huta Szkła

- Odlewnia Erbego

- Zakłady Mechaniczne Krawczyka przy ul. Paderewskiego

- Octownia

- ZakÅ‚ady mechaniczne Berndta przy GórnoÅ›lÄ…skiej

- Fabryka Pasty do Obuwia Erdal („Erdal z żabÄ… zielonÄ… jest past wszystkich koronÄ…”)

A nieopodal miasta, w PorÄ™bie, sÅ‚ynna fabryka obrabiarek, w OgrodzieÅ„cu cementownia „Wiek”, na Borowym Polu fabryka gwoździ i hufnali, i wiele innych mniejszych.

Te zakÅ‚ady przemysÅ‚owe determinowaÅ‚y okreÅ›lony rozwój infrastruktury miasta i okolic: osiedli, budynków mieszkalnych, ulic, szkóÅ‚, kanalizacji, sklepów. DziÅ› wiÄ™kszoÅ›ci tych zakÅ‚adów nie ma, ale pozostaÅ‚a dawna struktura miasta, choć bez dawnej zieleni i wody. Widocznie po wojnie i wÅ‚adcom miasta, i architektom, i planistom rozwoju miasta zupeÅ‚nie obce byÅ‚y okreÅ›lenia „przyroda” i „ekologia”.

Ulica 3 Maja byÅ‚a tak jak dziÅ› ulicÄ… gÅ‚ównÄ…, a ul. Paderewskiego i GórnoÅ›lÄ…ska byÅ‚y arteriami przelotowymi na linii wschód – zachód. Od dworca kolejowego na wschód i w kierunku ul. Paderewskiego byÅ‚a dzielnica najbogatsza, można powiedzieć: reprezentacyjna. Inne dzielnice miaÅ‚y charakter robotniczy. Centrum handlowe to byÅ‚a ul. MarszaÅ‚kowska, Nowy i Stary Rynek.

OÅ›rodkiem kultury byÅ‚ Dom Ludowy, tzw. Ludowiec, do dziÅ› istnieje jego budynek. OdbywaÅ‚y siÄ™ tam spektakle teatralne, muzyczne, zebrania różnych organizacji i mecze bokserskie. FunkcjonowaÅ‚y dwa kina: „Stella” i „PromieÅ„”.

Najgorzej byÅ‚o z obiektami sportowymi – istniaÅ‚ tylko poprzednio wymieniony stadion KS Warta na Argentynie i kilka przyszkolnych boisk i sal gimnastycznych.

ByÅ‚o kilka restauracji i kawiarni, ale ze wzglÄ™du na wiek nie byÅ‚em ich bywalcem i sÅ‚abo pamiÄ™tam, za wyjÄ…tkiem kawiarni  Merty przy ul. GórnoÅ›lÄ…skiej („u Merty byÅ‚, ciastka jadÅ‚ i wino piÅ‚”), lodów w cukierni Cichonia w centrum przy przejeździe oraz kawiarenki w Parku Miejskim.

MÅ‚odzież też byÅ‚a inna. Przede wszystkim byÅ‚a bardzo rozÅ›piewana. Czy to na szkolnych spotkaniach, czy na wycieczkach, czy w harcerstwie, wszyscy zawsze Å›piewali, bez wzglÄ™du, czy dysponowali dobrym gÅ‚osem. DominowaÅ‚y piosenki ludowe, wojskowe, powstaÅ„cze. Duża w tym zasÅ‚uga programów szkolnych, bo Å›piew należaÅ‚ do zajęć obowiÄ…zkowych. DziÅ› tego Å›piewania nie sÅ‚ychać, a gdy sÅ‚ychać, to albo ryk kiboli, albo poalkoholowe „pieÅ›ni biesiadne”…

W tamtych czasach z taÅ„czeniem byÅ‚o gorzej niż ze Å›piewaniem. Po wojnie taÅ„czyÅ‚o siÄ™ oczywiÅ›cie przedwojenne taÅ„ce: tango, walc, fokstrot. SzkoÅ‚y organizowaÅ‚y w salach gimnastycznych tzw. potaÅ„cówki, ale żeby tam chodzić, to trzeba byÅ‚o choć trochÄ™ umieć taÅ„czyć. I z tym byÅ‚ problem: który chÅ‚opak miaÅ‚ starsze siostry czy kuzynki, to go uczyÅ‚y, ale ja i kilku mnie podobnych zbieraliÅ›my siÄ™ u Leszka, jego rodzice mieli patefon i kilka pÅ‚yt i jego mama żmudnie uczyÅ‚a nas podstawowych kroków tanecznych:

raaaz i dwa, raaaz i dwa, lub raz-dwa-trzy, raz-dwa-trzy, a my wytupywaliśmy to buciorami.

Na potaÅ„cówki dziewczyny przychodziÅ‚y osobno, chÅ‚opcy osobno. WyglÄ…daÅ‚o to tak, że dziewczyny staÅ‚y pod drabinkami gimnastycznymi albo w grupkach, udajÄ…c, że sÄ… bardzo zajÄ™te rozmowami, a mÅ‚odzieÅ„cy spacerowali z poważnymi minami, zastanawiajÄ…c siÄ™, którÄ… poprosić do taÅ„ca. Po imprezie odprowadzaÅ‚o siÄ™ grupowo.

Od zakoÅ„czenia wojny angażowaÅ‚em siÄ™ w harcerstwie: jako druh w gimnazjalnej drużynie 89 Z.D.H oraz jednoczeÅ›nie (po odbyciu kilku szkoleÅ„) jako drużynowy (tzw. wódz) drużyny zuchów, 8-12 letnich chÅ‚opaków ze szkoÅ‚y powszechnej przy ul. Szkolnej.

DostaliÅ›my po pewnym czasie do dyspozycji drewnianÄ… „zuchówkÄ™” przy ul. 11 Listopada, gdzie co tydzieÅ„ odbywaÅ‚y siÄ™ zbiórki, polegajÄ…ce na Å›piewaniu, zabawach, majsterkowaniu itp.

Strasznie siÄ™ tym emocjonowaÅ‚em – wynajdywaÅ‚em różne gry, regionalne piosenki, a czÄ™sto sam je tworzyÅ‚em. Nie zapomnÄ™, jak jeden zuch wracajÄ…c z wycieczki na CenturiÄ™ dostaÅ‚ gorÄ…czki i zasÅ‚abÅ‚, a ja „na barana” musiaÅ‚em go donieść do domu. W domu podpadÅ‚em, bo przyÅ‚apano mnie zimÄ…, jak w najlepszej rodzinnej walizce wynosiÅ‚em z domu wÄ™giel dla ogrzania zuchówki.

Z gimnazjalnÄ… drużynÄ… wyjeżdżaÅ‚em co roku na letnie, a czasem i zimowe obozy. PamiÄ™tam Lewin KÅ‚odzki, Krzyż, ZawojÄ™. Do dziÅ› wspominam moich drużynowych i Komendanta Hufca – to byli szlachetni, wspaniali ludzie.

Harcerstwo wpoiło mi cechy niezwykle ważne w dalszym, dorosłym życiu: solidarność, obowiązkowość, odpowiedzialność za siebie i za innych, hart ciała i ducha i umiejętności techniczne.

Nie spotkaÅ‚em siÄ™ w harcerstwie z żadnymi przejawami nielojalnoÅ›ci wobec ówczesnego ustroju. Tym bardziej wielkim dla mnie zaskoczeniem byÅ‚o chyba w 1948 r. zawiadomienie nas przez przeÅ‚ożonych, że ZHP ulega natychmiastowemu rozwiÄ…zaniu. Nie rozumiaÅ‚em tego, nie znaÅ‚em motywów ani szczegóÅ‚ów, zresztÄ… takim 17-latkom nie wszystko siÄ™ mówiÅ‚o – może to i lepiej. PrzyjÄ™liÅ›my to smutnie, bez komentarza.

Jednak na tym siÄ™ nie skoÅ„czyÅ‚o. I ja, i moi koledzy z harcerstwa byliÅ›my niedÅ‚ugo potem wzywani do  miejscowego UB, gdzie przez wiele godzin każdego z nas osobno wypytywano o to, gdzie siÄ™ podziaÅ‚ sztandar naszego hufca, kto go ukryÅ‚. Å»aden z nas nie wiedziaÅ‚ (a gdy wiedziaÅ‚, to nie powiedziaÅ‚). Prawdy dowiedziaÅ‚em siÄ™ dopiero po wielu, wielu latach...

ZbliżaÅ‚a siÄ™ matura, chciaÅ‚em iść na studia. ZdawaÅ‚em sobie sprawÄ™ że moje pochodzenie – tzw. inteligencja pracujÄ…ca, przynależność do harcerstwa oraz Å›rednie stopnie szkolne, nie przysporzÄ… mi dodatkowych punktów na komisjach przyjęć. BiorÄ…c to pod uwagÄ™, zamiast kolejnego obozu harcerskiego ochotniczo zgÅ‚osiÅ‚em siÄ™ do „SÅ‚użby Polsce” i dzielnie przez 6 tygodni odgruzowywaÅ‚em WarszawÄ™.

MaÅ‚o tego. Krótko przed maturÄ… jedna z naszych ulubionych profesorek, zupeÅ‚nie apolityczna, z rozbrajajÄ…cÄ… szczeroÅ›ciÄ… i bez żadnej ideologicznej propagandy wprost powiedziaÅ‚a nam: Moi kochani, wiÄ™kszość z was chce iść na studia, ale wiecie, że trudno siÄ™ dostać. Zapiszcie siÄ™ do ZMP, to znacznie uÅ‚atwi wasze plany.

Po krótkiej, burzliwej dyskusji caÅ‚a klasa podpisaÅ‚a za kilka dni odpowiednie deklaracje, otrzymaliÅ›my legitymacje, nigdy nie byliÅ›my w szkole na żadnym zebraniu tej organizacji. I tak  dostaliÅ›my siÄ™ na studia.

Zaczęło się życie poza Zawierciem, inne otoczenie, inni koledzy, inne miasta, ale... to już inna bajka.

Do dziÅ› czasem odwiedzam Zawiercie, chodzÄ™ po różnych zakÄ…tkach, czasem je poznajÄ™, czasem nie.

Ale w pamiÄ™ci utkwiÅ‚a mi na zawsze rzewna, prymitywna piosenka z rymami czÄ™stochowskimi*, którÄ… usÅ‚yszaÅ‚em w latach mÅ‚odoÅ›ci w Zawierciu:

Słońce wschodzi i zachodzi tu i tam

A ja sobie na Zawiercie spoglÄ…dam

Bo tu moja chatka, a w niej matka ma

Tu jest ma dziewczyna, która kocham ja ...

Zbigniew Żubr


* Trudno się dziwić, przecież Częstochowa leży pod Zawierciem!

|   Do góry   |   Strona główna   |

Centrum Inicjatyw Lokalnychwww.cil.org.pl

Newsletter

ALPANET - Polskie Systemy Internetowe